Opowieść o niewłaściwym człowieku

Czyli życie w jednym akapicie plus dwa.

Kuba urodził się jako niewłaściwy człowiek. W zasadzie ani on, ani nikt inny nie wiedział co to znaczy, ale ani on ani inni nie zaprzeczali jego niewłaściwości. Niewłaściwie rósł, niewłaściwie chodził do niewłaściwych szkół, niewłaściwie je skończył. Ożenił się z niewłaściwą dziewczyną i spłodził niewłaściwe dzieci. Praca, którą wykonywał była niewłaściwa, a i pieniądze które za nią dostawał były niewłaściwe. Co ciekawe, jego niewłaściwa żona za pracę dostawała właściwe pieniądze. Widocznie niewłaściwość jest dziedziczna, a nie zaraźliwa. Właściwie nie awansował, bo nie zgadzał się na niewłaściwe awanse. Próbował nauczyć się grać na gitarze, ale nauczyciel powiedział mu, że robi to niewłaściwie, więc przestał. Zaczął popołudniami malować obrazki, ale żona powiedziała mu, że niewłaściwie spędza czas, więc przestał. Jego emerytura również okazała się niewłaściwa. Kwota sto trzydzieści siedem złotych i dziewięćdziesiąt pięć groszy nie wystarczyła na wymarzone emeryckie wakacje na Malediwach tylko na kilkudniowy pobyt w małym pensjonacie w Banicy. Zachował się tam zupełnie niewłaściwie i umarł w dniu swoich pięćdziesiątych ósmych urodzin.

Pochowano go na cmentarzu żołnierzy z I wojny światowej nieopodal pensjonatu, bo żona stwierdziła, że przewożenie go do Warszawy byłoby niewłaściwe.

Znałem go. Nie wiem czy była to właściwa czy niewłaściwa znajomość, ale pojechałem wiosną na ten cmentarz z dwoma zniczami kupionymi w Biedronce. Stwierdziłem, że kupno jednego byłoby niewłaściwe.

Dodaj komentarz

Kontakt