– Od kogo ty jesteś, Tatusiu? – Matylda wskoczyła mi na kolana ściskając w rączkach swojego najlepszego przyjaciela Elmiaka.
– Jak to od kogo? – odstawiłem ostrożnie na stolik kubek z gorącą kawą.
– No od kogo? – mała nie odpuszczała, a Elmo tylko kiwał głową.
– No, jestem od swojej mamy i taty, czyli twojej babci i dziadka.
– Ale nie o to mi chodzi.
– A o co, córeczko?
– No od kogo? Bo Elmo mówi, że każdy musi być od kogoś. I że jak wiadomo od kogo jest, to wiadomo też jak z nim postępować.
– Nie rozumiem, ale wytłumacz mi, proszę.
– No bo jak jesteś od pluszaków, to znaczy, że jesteś z nami, a jak od tych z Lego to znaczy, że nie.
– A nie mogę być i od pluszaków i od tych z Lego?
– Nie możesz. Musisz się określić.
– Dlaczego?
– Elmo tak mówi.
Czerwony potwór rozparł się z szelmowskim uśmiechem na kolanach Matyldy. Gdyby palił cygaro wyglądałby jak bankier z Wall Street. Bez cygara i tak wyglądał na szefa jakiejś nowoczesnej, obywatelskiej albo sprawiedliwej.
– Córcia, nie wierz we wszystko, co ci ten łapserdak mówi. Można być od nikogo.
– Ale to smutne. – zasmuciła się Matylda a Elmo puścił do mnie oko. – to ty jesteś od nikogo? Powinieneś być od pluszaków.
– Dlaczego?
– Bo wtedy byłbyś z nami.
– A to dobrze?
– Bardzo dobrze, bo ja ciebie kocham.
– A jak bym był od tych z Lego, to byś mnie nie kochała?
Matylda popatrzyła na mnie z wyrzutem, w milczeniu zeszła z moich kolan i zamknęła się w swoim pokoju. Złapałem jeszcze po drodze tryumfujący wzrok Elmo.
Wziąłem do ręki kawę. Myślę, że u nas w kraju nawet dzieci rozumieją tragedię bycia od nikogo.
PS.
Elmo jest teraz z Matyldą u babci, więc dodaję wakacyjne zdjęcie huncwota odpoczywającego po partyjce golfa w chorwackim barze.
Dla ciekawych – krótkie opowiadanie o długim tytule „Dziewczynka w za dużych butach”